Z dziennika podróży...
Ostatnim przystankiem wyprawy do Hiszpanii był pobyt w Madrycie. Po dość sennej atmosferze Salamanki, stolica kraju powitała nas mrowiem ludzi na ulicach. Ciężko było się więc przemieszczać z miejsca na miejsce, a odgłosy bawiącego się tłumu dobiegały do nas do późnych godzin nocnych, wszak zakwaterowani byliśmy w samym sercu miasta przy skrzyżowaniu ulic Gran Via i Montera.
Stąd blisko było do Muzeum Prado, które dzięki zaradności prof. Rochy udało nam sie odwiedzić. Podziwialiśmy więc piękne Madonny Rafaela, rubensowskie kobiety a przede wszystkim dzieła hiszpańskich mistrzów Velázqueza, Goi czy El Gerco.
By uciec od zgiełku ulicy, udaliśmy się do malowniczego parku Retiro, w którym rozkoszując się zielenią, zobaczyliśmy czarne łabędzie, Pałac Kryształowy i monumentalny pomnik Alfonsa XII.
Ostatnie chwile w Madrycie spędziliśmy spacerując po centrum miasta. Odwiedzilśmy niedżwiadka podjadającego owoce morwy przy Plaza Sol, Don Kichota i Sancho Pansę przy Plaza de España czy ważny dla wszystkich Hiszpanów Plaza Mayor.
Ale najlepsze wspomnenia mieć będziemy z okolic Pałacu Królewskiego, gdzie udało nam się rozkręcić impezę taneczną, do której spontanicznie dołączyli turyści zgromadzeni przy katedrze i królewskich posiadłościach. Wszystko wskazuje na to, że staniemy się gwiazdami tik toka czy instagrama, wszak nagrania z naszej zabawy trafiły do wielonarodowościowej społeczności zebranej przy Plaza de la Armeria.
Potem już tylko droga na lotnisko madryckim metrem, co nie bylo wcale łatwym zadaniem, bo najpierw trzeba było kupić bilety dla calej grupy, które koduje się na specjalnej karcie, a później odnaleźć się w labiryncie korytarzy, przejść i schodów. Ale mieliśmy dwie fantastyczne przewodniczki, które perfekcyjnie odczytywały kierunek lotnisko. Dzięki dziewczyny, Wasza pomoc była bezcenna.
Tym sposobem dotarliśmy do kresu podróży i zgodnie z planem o 22.15 wylądowaliśmy na Okęciu...
Życie jak w Madrycie :-)
----------------------------------------
Nasze kolejne popołudniowe zajęcia polegały na wędrowaniu po historycznym centrum Salamanki i rozwiązywaniu zagadek związanych z miastem. Zabawa przypominała grę miejska czy podchody, gdzie podzieleni na grupy, przemieszczając się po mieście rozwiązywaliśmy poszczególne zadania przygotowane na karcie pracy.
Dzięki temu sami mogliśmy raz jeszcze dotrzeć do najważniejszych zabytków i utrwalić sobie historię, anegdoty czy ciekawostki z nimi związane.
Drugim zadaniem byla zabawa nazwana Foto Rally. Tym razem również zwiedzaliśmy ulice Salamanki sami robiąc sobie zdjęcia i filmy, z zabytkami i z mieszkańcami miasta. Na filmach tłumaczyliśmy zasady gramatyczne albo uczyliśmy Hiszpanów języka polskiego.
Było to też nasze pożegnanie z miastem. Powoli żegnamy się również z naszymi gospodarzami, ale jeszcze nie z Hiszpanią, bo jutro czeka nas wizyta w stolicy kraju i kto wie, może gdzieś spotkamy Igę Świątek, która udanie rozpoczęła rywalizację na kortach ziemnych w Madrycie. W każdym razie będziemy jej kibicować :-)
‐-----‐-----------‐-----
Kolejny dzień językowych zmagań upłynął nam pod hasłem literatura hiszpańska. Jak zawsze po lekcjach była praca domowa, czyli spacer po mieście literackim szlakiem. Jako że jesteśmy w Hiszpanii, wypadało zacząć od Miguela de Cervantesa. Poznaliśmy więc lokalną legendę o Jaskini Diabła, do której nawiązuje pisarz w jednym ze swoich tekstów.
Byliśmy też na dziedzińcu rektoratu uniwersyteckiego, gdzie pan przewodnik przybliżył nam historię znanego pisarza XX w. Miguela de Unamuno y Jugo, który - będąc rektorem Uniwersytetu w Salamance, mimo początkowych sympatii - sprzeciwił się dyktaturze generała Franco, za co został zdjęty z urzędu i osadzony w areszcie domowym.
Kolejnym przystankiem na naszej literackiej drodze był Convento de San Esteban, a w zasadzie stojący przed klasztorem pomnik Fancisco de Vitoria renesansowego filozofa, teologa i pisarza, który w swoich tekstach podkreślał znaczenie człowieczeństwa, upominał się o poszanowanie godności Indian na ziemiach podbijanych przez konkwistadorów.
Chyba jednak najciekawszym miejscem, które odwiedziliśmy tego dnia był romantyczny ogród Calisto y Melibea, poświęcony pamięci tytułowych bohaterów renesansowego twórcy Fernando de Rojasa. Spędziliśmy tam dłuższą chwilę oddając się kontemplacji przyrody i sesji zdjęciowej.
Trudy wędrówki wynagrodziła nam słodka przekąska churros con chocolate zjedzona w kafejce przy Plaza Mayor.
Przed nami kolejne wyzwanie - gra miejska.
Wszystko dokumentują zdjecia poniżej.
‐-----------------
Klasa II B pozdrawia ze słonecznej Hiszpanii. Po dniu intensywnej nauki języka hiszpańskiego w centrum dydaktycznym DICE Salamanca popołudnie upłynęło nam na zwiedzaniu starego miasta. Tradycyjnie zaczęliśmy od Plaza Mayor, pięknego XVII wiecznego Placu zaprojektowanego przez braci Churriguera.
Dalej nasza trasa wiodła do Casa de las Conchas, w którym - a jakże - mieści się biblioteka, a następnie do uniwersytetu, na którego fasadzie szukaliśmy żaby. Później była Katedra Stara i Nowa i kolejna zabawa w poszukiwanie tym razem astronauty.
Spacer wśrod miodowych murów miasta zalanego słońcem dał się trochę we znaki, z przyjemnością więc wróciliśmy do naszych przemiłych hiszpańskich gospodarzy na pyszną kolację i nocleg. A w między czasie trzeba powtórzyć słówka z dzisiejszego kursu, bo jutro kolejne zajęcia. I dalsze odkrywanie miasta.
Profesor Rocha jest z nas dumny, bo dajemy radę, wszak wszyscy wokół mówią tu po hiszpańsku, a my staramy się ich naśladować.
00-180 Warszawa
ul. Miła 7