W polskiej tradycji przyjęte jest, że po śmierci kogoś bliskiego przeżywamy co najmniej przez rok okres żałoby. Piszemy o tym ponieważ dziś właśnie, dokładnie 4 lutego mija rok, odkąd dotarła do nas niezwykle smutna wiadomość o śmierci Pana Profesora Tomasza Wierzchowskiego...
Zobaczmy jak szybko mija czas... już cały rok upłynął od tych dramatycznych wydarzeń, a ciągle trudno sobie wyobrazić, że Pana Profesora z nami nie ma, że jego rower nie stoi zaparkowany przy drzwiach wejściowych do szkoły, że nie spaceruje po szkolnym korytarzu z charakterystycznym kubkiem pełnym aromatycznej kawy czy yerba mate... tymczasem minął juz rok, rok trudny, spotęgowany jeszcze przez pandemię i nasze własne zmartwienia, straty i boleści...
Kończy się czas żałoby, ale nie kończy się pamięć o pracy Pana Profesora, jego olbrzymim wkładzie w rozwój LXXXI LO, jego pracy wychowawczej, sukcesach na gruncie polonistycznym i filozoficznym...tego nie da się zatrzeć, bo jego sukcesy, to sukcesy jego Wychowanków, Absolwentów, kótrzy mieli okazję uczestniczyć w zajęciach języka polskiego, etyki czy filozofii, słuchać wykładów w czasie Festiwalu FOKA, rozmawiać z Profesorem przygotowując się do debat czy olimpiad...
Za to wszystko jako wspólnota LXXXI LO jesteśmy ogromnie wdzięczni...
Dziś szczególnie ciepłe myśli ślemy w kierunku Najbliższych Pana Profesora... Córeczek, Żony i Rodziców...
Tradycyjnie też zapaliliśmy w pokoju nauczycielskim symboliczną świecę, bo tak czynimy zawszy, gdy wspominamy bliską nam osobę, a Tomasz Wierzchowski był naszym bliskim Kolegą, był Nauczycielem, był też nieodżałowanym Wychowawcą pokoleń Młodzieży...
Zapewne dlatego przy wejściu do szkoły, przy stojaku na rowery, złożono dziś róże, zapalono znicze.... domyka się księga życia...
Szczęśliwi ci, którzy dostąpili zaszczytu poznania tego niezwykłego Człowieka.
Krąży wśród Fredrzan takie wspomnienie, anegdota, że na pytanie jaki zawód chciałby Pan wykonywać, Panie Profesorze? - pan Wierzchowski odpowiedział skromnie, z charakterystyczną dla niego ironią, że chciałby być Prawdziwym Mistrzem.
Choć, po ludzku patrząc, odszedł zdecydowanie za wcześnie, to dla wielu Fredrzan był i pozostanie Prawdziwym Mistrzem!!!
R.I.P.
00-180 Warszawa
ul. Miła 7